Jest to przestrzeń przygnębiająca, a życie w niej przypomina raczej wegetację niż pełnowartościowy byt. Pokrywa je brud i pył, unoszą się tam także nieprzyjemne zapachy. Petersburg opisany jest więc jako miasto zepsucia i degrengolady, w którym nie ma szans na polepszenie swojego bytu. Ludzi prześladują choroby, bieda oraz Ambicja stanowiła koło napędowe tej pracy. Gdyby nie ona, Wokulski porzuciłby przecież wszelkie swoje chęci do zdobycia Łęckiej. Istotnie, kierowało nim również zauroczenie. Czy jednak wystarczyłoby ono do podjęcia niebezpiecznego wyjazdu za fortuną, czy też próby wkupienia się do wyższej klasy społecznej? Trudno jest stwierdzić na początku znajomości czy to jest właśnie przyjaźń. Dowiadujemy się tego czasami po krótkim czasie znajomości, a nieraz po wielu, wielu latach. Ale na pewno prawdziwym jest stwierdzenie znanego bajkopisarza, że „prawdziwych przyjaciół poznajemy w biedzie”. Słowo miasto w języku polskim etymologicznie wiąże się ze słowem miejsce, Współczesne miasta to domy, ulice, tramwaje, kina, teatry, galerie i tłumy ludzi na ulicach. Niektóre z nich, a tych jest tysiące są dla nas anonimowe, inne rozsławiła historia, np. Ateny czy Kraków, jeszcze inne kojarzymy z charakterystycznymi budowlami, np. Cel - Zbadanie bezprecedensowej transakcji na Giełdzie Papierów Wartościowych w Warszawie, kiedy to państwowa firma znajdująca się w WIG20 ogłasza wezwanie na inną firmę z tego indeksu i dochodzi do przejęcia. Niniejszy artykuł jest próbą odpowiedzi na pytanie czy było to wrogie, czy przyjazne przejęcie. Przyjazne miasto służy przede wszystkim ludziom, a zwłaszcza budowaniu społeczności. To niesamowite, jak wyłączenie ulicy z ruchu kołowego, wpływa na rozkwit danej dzielnicy. Obecność deptaków, widoczna szczególnie w centrach większych miast, powoduje “zwolnienie” spacerujących, daje przestrzeń na spotkania, relaks. Odpowiedź: Przyjaźń to silna relacja z drugim człowiekiem. Przyjacielowi ufamy w każdej sprawie. Jest dla nas oparciem, pomaga bezinteresownie. Każdy w życiu tego potrzebuje. Przyjaciel pomaga nam w pokonaniu naszych słabości lub problemów całkowicie bezinteresownie. Da nam szczery osąd na tematy nas trapiące, trzeźwo oceni W ostatnich latach opublikowała Przestrzeń publiczna a przemiany miasta (Wydawnictwo Naukowe Scholar, Warszawa 2013), a wspólnie z Krzysztofem Bierwiaczonkiem, Katarzyną Kajdanek i Tomaszem Nawrockim Miasto. Przestrzeń. Tożsamość. Studium trzech miast: Gdańsk-Gliwice-Wrocław (Wydawnictwo Naukowe Scholar, Warszawa 2017). Jest Rozprawka. - Sciaga.pl. Przyjaźń w życiu człowieka jest wartością bezcenną. Rozprawka. Nie mam wątpliwości o do tego, iż przyjaźń jest bardzo ważna. Wszyscy jej potrzebujemy, chcemy mieć kogoś, komu możemy zaufać, zwierzyć się ze swoich zmartwień, tajemnic i podzielić się swoimi sukcesami. Dzięki przyjaciołom patrzymy na Kadra pracująca na morsku nie mieszka chyba w pobliskim osiedlu, które pracownicy naukowi UAM wybudowali sami sobie - mogliby pomyślec o tym, że poprowadzenie PST pod ich rezedencje podniesie ich wartość - ale widać humaniści są dalecy do89. W powieści Zbrodnia i kara rzeczywistość ukazuje się nam w ponurych epizodach i tragicznych scenach stolicy olbrzymiego państwa rosyjskiego – Petersburgu. Dostojewski pokazuje zepsucie tego miasta: nędzę, głód, pijaństwo, choroby, chciwość pieniądza. Smutny, odstręczający i smrodliwy, letni Petersburg – pisał Dostojewski w okresie najintensywniejszych prac nad Zbrodnią i karą – pasuje do mojego nastroju i mógłby mi dać nawet nieco kłamliwego natchnienia dla mojej powieści ... Gdy zaczynamy czytać powieść, dowiadujemy się, że: Na początku lipca, w dzień nadzwyczajnie upalny, przed wieczorem wyszedł na miasto ze swego nędznego, sublokatorskiego pokoiku, odnajmowanego przy uliczce S-kiej, pewien młody człowiek i wolnym krokiem, jakby niezdecydowanie, skierował się w stronę mostu K-go. Nietrudno zauważyć, że losy głównego bohatera są nierozerwalnie związane z miastem, w którym żyje. Petersburg zdaje się być nie tylko tłem jego przeżyć. Przytłaczająca atmosfera tego miejsca, warunki życia jego i innych ludzi w decydujący sposób wpływa na psychikę Raskolnikowa. Na dworze był okropny upał, przy tym panował nieznośny zaduch, tłok, na każdym kroku wapno, rusztowania, kurz i specyficzny smród tak dobrze znany każdemu petersburżaninowi, który nie jest w stanie wynająć letniska – wszystko to razem działało deprymująco na nadszarpnięte już nerwy młodzieńca. A nieznośny odór, buchający z szynków, których w tej części miasta jest szczególnie dużo, i pijani, spotykani na każdym kroku, mimo, że był to dzień powszedni, dopełniali ohydnego i ponurego wyrazu. [...] Była to jednak taka dzielnica, że żadnym strojem nie można tu było nikogo zadziwić. Bliskość placu Siennego, mnogość pewnych przybytków oraz przeważająca tu ludność rzemieślnicza i cechowa, stłoczona na tych centralnych petersburskich ulicach i zaułkach, wzmagały pstrokaciznę ogólnej panoramy obecnością takich indywiduów, że dziwne wydawałoby się zwracanie uwagi na tego typu postacie. Oprócz wnikliwie naszkicowanych portretów psychologicznych postaci Dostojewski bardzo szczegółowo opisuje wygląd miasta - zwyczajne ulice stolicy, z ich smrodem i pyłem. Akcja przez cały czas przerzuca się z wąskich i niskich pokojów na ludne ulice i place Petersburga. Na ulicy składa siebie w ofierze Sonia, tutaj pada Marmieładow, na bulwarze przed wieżą strażacką strzela do siebie Swidrygajłow, na placu Siennym usiłuje dokonać publicznej spowiedzi Raskolnikow. Wielopiętrowe kamienice, wąskie zaułki, pełne kurzu skwery i garbate mosty – to obraz przytłaczającego miasta stanowiącego idealne tło dla ciężkich zmagań Raskolnikowa z samym sobą. Petersburga nie da się oddzielić od osobistego dramatu Raskolnikowa: jest on osnową wszystkich wydarzeń. Carska stolica wsysa go w swoje piwiarnie, cyrkuły, restauracje, hotele. I nad całym tym życiem z jego beznadziejnymi pijakami, szpiclami, złodziejami, gruźlicą, chorobami wenerycznymi, mordercami i szaleńcami wznosi się surowym konturem swej architektury miasto wielkich budowniczych i rzeźbiarzy, roztaczając w całej wspaniałości swoją majestatyczną panoramę i tchnąc beznadziejnym duchem niemoty i głuchoty. Pisarz obnaża prawdziwe oblicze życia wielkiej stolicy. Swidrygajłow o Petersburgu mówi, że: Lud się rozpija, wykształcona młodzież z bezczynności marnuje się w nierealnych snach i mrzonkach, wyrodnieje w teoriach; nazjeżdżało się skądś Żydów, zbijają pieniądze, wszyscy pozostali zaś oddają się rozpuście. Od razu powiało na mnie od tego miasta znajomym zapachem. A oto kolejny obrazek: Była mleczna, gęsta mgła. Swidrygajłow szedł po śliskim, brudnym, drewnianym bruku w stronę Małej Newy. Majaczyły mu się jej wezbrane przez noc wody, Wyspa Piotrowska, mokre ścieżki, wilgotna trawa, mokre drzewa, krzaki i wreszcie ten właściwy krzak... Zniecierpliwiony, chcąc myśleć o czymś innym, zaczął przyglądać się domom. Prospekt, którym szedł, był pusty, ani jednego przechodnia, ani jednej dorożki. Jaskrawożółte, drewniane domki z zamkniętymi okiennicami miały wygląd ponury i niechlujny. Chłód i wilgoć przenikały go do szpiku kości, miał dreszcze. Od czasu do czasu napotykał szyldy, które odczytywał uważnie. Oto skończył się już drewniany bruk. Swidrygajłow doszedł do dużego, murowanego domu. Brudny, zziębnięty psiak z podkulonym ogonem przebiegł mu drogę. Jakiś człowiek w szynelu, śmiertelnie pijany, leżał twarzą w dół w poprzek chodnika. Popatrzył na niego i poszedł dalej. Na lewo mignęła mu wysoka wieża strażacka. „Ba – pomyślał – to doskonałe miejsce! Po co mi Park Piotrowski? Przynajmniej w obecności urzędowego świadka...” Omal się nie uśmiechnął do tej nowej myśli i skręcił w ulicę ..ską. Tutaj wznosił się wielki gmach z wieżą. Pod zamkniętą ogromną bramą domu stał i opierał się o nią niewielki człowieczek otulony w szary, żołnierski płaszcz, w mosiężnym achillesowskim hełmie na głowie. Sennym spojrzeniem obrzucił zbliżającego się Swidrygajłowa. Na twarzy jego malował się ten odwieczny, zrzędliwy smutek, którym zawsze zakwaszone są wszystkie bez wyjątku twarze ludzi żydowskiego pochodzenia. strona: - 1 - - 2 -Polecasz ten artykuł?TAK NIEUdostępnij